Sycylijski ślub – tradycje i zwyczaje – Panieństwo
Witam Was Mili 🙂 Dzisiaj opowiem Wam o dosyć szczególnych zwyczajach na Sycylii wiążących się ze ślubem. Niektóre z nich istnieją do dzisiaj, inne wraz z biegiem czasu, pozostałe zapomniane lub po prostu ominięte w związku ze zmianą mentalności ludzi. W związku z tym, że tradycji związanych z narzeczeństwem, ślubem i nocą poślubną jest sporo proponuję podzielić całość na trzy części. Czwarta zaś część będzie stanowiła Fuitina, czyli ucieczka zakochanych. Co Wy na to?
Zatem dzisiaj napiszę o okresie panieńskim i jego zwyczajach.
Według jednego ze starodawnych przysłów sycylijskich, które w dialekcie sycylijskim brzmi Fimmina a diciuòtto e màsculu a vintuòttu wiekiem aby pomyśleć o ślubie było 18 lat dla dziewczyny i 28 lat dla mężczyzny. W czasach kiedy obowiązkowa była służba wojskowa, ważnym było aby przyszły narzeczony miał ją za sobą.
Dziewczyny, aby w końcu móc wyjść z domu bez rodziców lub kuzynek wokół, śniły o swoich królewiczach z bajki. Co więcej, aby poznać swojego przyszłego wybranka sięgały po różne sposoby. Jednym z nich były 3 fasolki – jedną z nich obierały ze skórki, drugą nakłuwały a trzecią pozostawiały bez zmian. Następnie wszystkie 3 chowały pod poduszkę tak aby po przespanej na nich nocy (prawie jak księżniczki z bajki o ziarenku grochu! ;)) wyciągnąć jedną z nich! Jeśli wyciągniętą okazywała się ta bez żadnych zmian oznaczało to, że przyszły mąż będzie bogaty, jeśli ta nakłuta – będzie pochodził z rodziny o średnim statusie majątku, natomiast w przypadku fasolki obranej – będzie ubogi!
Innym sposobem aby poznać wybranka był kawałek drewna owinięty paskiem materiału, który dziewczyny kładły pod poduszkę w noc z 23 na 24 czerwca. Jeśli po przebudzeniu kawałek materiału ześlizgnął się z drewna oznaczać to miało, że dziewczyna w ciągu najbliższego roku powinna wyjść za mąż…:) Jeśli zaś kawałek materiału w dalszym ciągu pozostawał owinięty nie pozostawało nic innego jak uzbroić się w cierpliwość! Oczywiście sposobów było wiele, ja Wam opisałam tylko te najbardziej ciekawe. Kochani nie przypomina Wam to tzw. wróżb andrzejkowych organizowanych przez nas w noc 30 listopada?
Pomimo tych wszystkich starań dziewczyn musicie wiedzieć, że w dawnych czasach na Sycylii to nie marząca dziewczyna wybierała swojego przyszłego męża ale matka chłopaka! Co jest niesamowite (przynajmniej dla mnie!) to fakt, że przyszła synowa była sprawdzana pod kątem rodziny z jakiej pochodzi, miejscowości – mile widziane były dziewczyny z tej samego miasta lub dzielnicy (jeśli jest mowa o mieście), mające tego samego lokalnego patrona (mam na myśli świętego, patrona danego miasta lub wsi) oraz ten sam status społeczny!
Aby tego było za mało, a przede wszystkim aby nie narazić na pośmiewisko swojego syna, w przypadku odmowy, matka wybierała się z wizytą z domu wybranej przez siebie dziewczyny aby po rozmawiać z jej matką! Wyobrażacie sobie, że do Waszej matki (piszę od strony dziewczyny) przychodzi nieznajoma kobieta mówiąc np.: Ho un pettine di dieci punte, me ne servirebbe uno da sedici – mam krosno z 10 nitkami jednak potrzebowałabym takiego z 16.
I w zależności od odpowiedzi matki dziewczyny syn starającej się matki został zaakceptowany lub nie.
W niektórych miejscowościach na Sycylii, jeśli zakochani byli młodzi, których rodziny się znały i obie strony akceptowały ewentualne małżeństwo, w tym przypadku często chłopak aby wyrazić swoją miłość śpiewał wybrane serenady pod oknem. Serenady były wykonywane przy akompaniamencie mariolu lub gangularruni, sycylijskich instrumentów muzycznych.
https://www.youtube.com/watch?v=YJbFtppBy2c
Serenate miały na celu przybliżyć spotkanie obu rodzin i tym samym oficjalnie przeprowadzić zaręczny (il fidanzamento) o czym napiszę w drugiej części.
Kochani tytułem zakończenia tej części wspomnę, że obecnie z opisanych powyżej tradycji pozostała na pewno ta, że żaden szanujący się Sycylijczyk nie pozwoli sobie na wyjście z koleżanką lub przyjaciółką singielką bez swoich lub jej przyjaciół właśnie po to aby nie zepsuć sobie ani jej opinii. Kolejną pozostałością są na pewno serenady z taką może różnicą, że nie śpiewa ich zakochany chłopak (większość się po prostu wstydzi) tylko po prostu płaci wybranemu przez siebie zespołowi 🙂
Do napisania!